Woli na Woli nie ma z tego samego
powodu z którego nie ma Białołęki na Białołęce, tego z samego powodu dla
którego wiele nazw miejscowych zyskało przymiotnik „Stary” bądź jak w przypadku
Targówka – „Mieszkaniowy”; Wilanów stał się „Królewski”, „Niski” i „Wysoki” a
Ursynów „Północny” – jak formalnie osiedle – itp., itd.; (zagadką jest czemu w
Wawrze jest Wawer i nikomu to nie przeszkadza). Jak to wyjaśnić? Nazwa rejonu
MSI ma nie dublować się z nazwą dzielnicy – czy takie jest założenie oddolne
wykonawców podziału, czy twórców systemu – nie wiem. W zasadzie praktyczne.
(Nieścisłość widać na niektórych
– wczesnych jak przypuszczam – tabliczkach, np. na Świętokrzyskiej czy
Borzymowskiej są takie na których widnieje tylko nazwa dzielnicy).
Ursus czy Praga Południe to
nazwy-wory, nazwy formalne, do języka potoczne weszły dzięki urzędnikom nie zaś
mowie potocznej, mówię to w kontraście do faktu iż taki np. Mokotów umokotowił
np. pomniejsze osiedla prawie że naturalnie. Wola ma taką samą siłę.
I tak – opisane wyżej działania
mają jedną misję: usunąć ewentualne omyłki. Jak pisałem – robi się to na dwa
sposoby, bądź się nie robi (Wawer).
W wyniku takich koncepcji
zrezygnowano z postarzenia Woli (Stary Mokotów, Stare Bielany...) i rozdzielono
tereny Woli pomiędzy Czyste, Młynów, Odolany i Ulrychów (który tak jak Jelonki
jest po prostu na Woli). Północno-zachodni fragmencik stał się Kołem, były to
tereny zakładów Ulricha, przed wojną podwarszawskie.
Wola stricte Wola to w przybliżeniu obszar znajdujący się
pomiędzy: Kercelakiem, Towarową, Kasprzaka, Wolską, torami dzielącymi Stare
Jelonki na dwie części, obozową, zachodnia zabudową Koła, Górczewską i Lesznem.
Sprawę komplikuje fakt że przed reformą Wola byłą większa o tereny obecnego Bemowa.
Jelonki to w zasadzie Daleka Wola, stad też po zmianach administracyjnych na
rogu Powstańców Śląskich i Człuchowskiej ostała się Hala Wola. „Wolskość”
obejmowanych przez dzielnice terenów nie budzi kontrowersji, pomijając rzec
jasna zachodnią cześć Muranowa (rejon MSI Nowolipki) i Śródmieścia Północnego
(rejon MSI Mirów). Niemniej brak Woli na Woli razi. Jak to widać po zabudowie –
rozrastała się ona ze wschodu na zachód i zasługuje na miejsce na tabliczkach.
Naturalnie proszę o komentarze –
nowa wiedza, spostrzeżenia – to może uchronić mnie przed wygłupieniem się i kompromitacją,
no i zredukować ewentualne nieścisłości :)
Jako że w MSI Woli brak, na mapce pozwoliłem sobie zamieścić swoją
propozycje.
Czym Miejski System Informacji jest, a czym nie jest
doskonale opisano na stronce ZDMu i obszernym artykule na Wikipedii – zatem nie
widzę sensu się powtarzać (odsyłam tamże, linki na końcu postu).
Niebiesko-czerwone blachy, drogowskazy, tablice; każdy
wie o co chodzi – stykamy się z nim na co dzień. Wpisały się już w obraz
naszych ulic i są tak „naturalne” i
spodziewane jak znaki drogowe czy pasy.
No ale coś z nimi nie tak. Przecieramy oczy ze
zdumienia i widzimy na nich nazwy osiedli i terenów o których istnieniu
wcześniej nie mieliśmy pojęcia; stojąc w samym środku dzielnicy dowiadujemy się że jesteśmy zupełnie gdzie indziej. To możliwe? To fakty. Czemu tak się dzieje?
Geneza takiego stanu rzeczy jest prosta. Nad podziałem nie głowili się varsavianiści.
Nie robili tego historycy ani grupa zainteresowanych tubylców którym na sercu
leży co się dzieje na osiedlu, nie dokonało się żadne referendum wśród
mieszkańców. Zrobili to urzędnicy. Obecnie korekcja pochłonęłaby masę pieniędzy
– trzeba by zmienić nie tylko tabliczki ale tez plansze z mapami,
drogowskazy... a jest ich masa, bo takie też było założenie – oznakować całe
miasto i pozbyć się jakichkolwiek wątpliwości, stref neutralnych, bezimiennych
i niczyich (choć funkcjonowanie takowych miejscami jest normalne). Założenie
chwalebne – wykonanie takie sobie. Najgorsze, że nie jest to kwesta tego, że
coś sięga zbyt daleko, o przecznicę czy dwie, ale na tym ze dano popis
całkowitej ignorancji dla historii i zwyczajów językowych warszawiaków.
Kuriozalnych zawiłości jest masa. Logicznym jest że
rejony MSI, obszary urbanistyczne powinny odpowiadać osiedlom i dzielnicom – na
tym to polega. Jest jednak inaczej.
O ile scalanie pod jedna nazwą kilku pomniejszych
dawnych wsi jak zrobiono to na Białołęce nie budzi we mnie silnych emocji, to
już zadawanie kłamu rzeczywistości wprost konfunduje, budzi niesmak i poczucie
niezgody. I tego będzie dotyczył pierwszy wpis.
Muranów bierze swą nazwę od pałacyku pewnego wenecjanina, co pochodził z
wyspy Murano – Simone Giuseppe Belotti mu było; tyle etymologia. Mi jednak od
dziecka kojarzył się z murami i ruiną. I słusznie – o czym za chwilę. Nieco
później Muranów znany był jako Dzielnica Północna, zamieszkały w większości
przez ludność żydowską (która przed wojna stanowiła 30% mieszkańców miasta), stanowił niemalże
odrębną część Warszawy. Miasto w mieście – z własnym językiem i kolorytem. W
czasie okupacji były to tereny dużego getta, a już po wojnie, doszczętnie
zrównane z ziemią morze ruin – teren budowy socrealistycznego osiedla
mieszkaniowego (bardzo urokliwego nawiasem mówiąc).
De facto rozciąga się od Okopowej
po Starówkę, umowną granica południową może być Solidarności (dawniej
Świerczewskiego, jeszcze dawniej Leszno – tak, ten fragmencik w stronę Woli to
pozostałość dawnej nazwy), granica północna to trakcja kolejowa.
Przed II wojną światową
Śródmieście kończyło się na Towarowej, po wojnie zmniejszono jego obszar o
połowę, wytyczono planowaną jeszcze za Starzyńskiego trasę północ-południe
(czyli obecną aleje Jana Pawła) i zaczęto podnosić miasto z ruin. Część
Muranowa znalazła się więc na Woli, cześć pozostała w Śródmieściu. Przez cały
PRL Muranów był Muranowem i nikomu ten fakt nie przeszkadzał. Do czasu.
Pamiętam moje zdziwienie kiedy zobaczyłem na mapie czerwone literki oznaczające
trójkąt pomiędzy Okopową-Jana Pawła-Solidarności jako Nowolipki – OK, dawnymi
czasy była jurydyka Nowolipie – pamiątką po niej są ulice Nowolipki i
Nowolipie... ale skąd to się tak nagle tam wzięło? O co chodzi? Tego
dowiedziałem się gorączkowo wertując internet, od tego momentu też zacząłem
baczniej zwracać uwagę na to co jest na tabliczkach. Zachodnia część Muranowa
stała się Nowolipkami z powodu żelaznego założenia systemu iż jeden rejon nie
może istnieć jednocześnie w dwóch dzielnicach. Zamiast rozwiązania
kompromisowego typu Zachodni Muranów czy Muranów-Wola powiększono tylko
galimatias jaki stworzyło „podzielnie” Śródmieścia. Kontrowersje na tym się
jednak nie kończą: wątpliwości budzi oznaczenie jako Muranowa terenów pomiędzy
Świętojerską, Miodową, Solidarności i Andersa. Jest to jednak sprawa
dyskusyjna. Wiele żydowskich obiektów pozostaje w sąsiedztwie obecnego
Muranowa, nie będąc jego integralną częścią. Tam gdzie pnie się ku górze Błękitny
Wieżowiec wznosił się ongiś gmach Wielkiej Synagogi, tuż obok niego jest
Instytut Żydowski, poza właściwym Muranowem a w obszarze getta znajdował się za
też Cmentarz Żydowski. Są gdzie są nieprzypadkowo.
Lata mijają, a zmiany formalne nie
nadejdą. Dlatego ważna jest pamięć. I tak... szczęśliwie ZTM nie przyjął
propozycji ujednolicenia nazw przystanków i pętli tak by zgadzały się z „nową
rzeczywistością” Miejskiego Systemu Informacji. Choć motywy zapewne były finansowe, to na bezpłatnych mapkach z
liniami nadal nie ma Nowolipek. To chyba jedyne nowe mapy które z wydania na
wydanie negują kuriozalną decyzje
urzędników Gminy Warszawa-Centrum. To tu (prócz świadomości
warszawiaków) zachował się chociażby Witolin. Nazwa ta nadal widnieje na
frontach autobusów – choć wg MSI ich pętla jest na Gocławku... ale o tym kiedy
indziej, podczas analizy granic Grochowa.
Witajcie – wpisy które będę tutaj regularnie zamieszczał,
dotyczyć będą Miejskiego Systemu Informacji, a głównie rozbieżności pomiędzy
stanem faktycznym (zwyczajowym, tradycyjnym) a „nową rzeczywistością” która
każe nam wierzyć że na zachód od Jana Pawła są Nowolipki, na wschód od placu
Szembeka znajduje się Gocławek, a Woli na Woli to właściwie nie ma. O tych i
innych dziwnych sprawach będę tu skrobał. Namiętnie i z pasją bo jak Janusz
Zajdel – „Jestem warszawiakiem z urodzenia,
zamieszkania i z natury: nie umiem istnieć poza tym miastem”. Niestety –
choroba nie pozwala mi już beztrosko kroczyć ulicami Świętego Metropolis, ale
wielbię je w każdy możliwy sposób. Jest
to pierwszy wpis, wstęp w którym chcę zasygnalizować o co mi tak właściwe
chodzi: człowiekowi spoza Warszawy analiza historycznych granic dzielnic i
osiedli może wydawać się pozbawiona większej głębi, jednak warszawiakowi
identyfikującemu się z miastem musi leżeć to na wątrobie (zwłaszcza jak się
budzi rano, patrzy że zawieszono nowe tabliczki z numerami i zamiast na
Powązkach, jego dom znajduje się na Sadach Żoliborskich).
Zależy mi na tym by podjąć ten temat – jest on ważny, na ile
zaś ważny – wyjdzie w trakcie opracowywania poszczególnych tematów.
Podejmowałem sprawę na Wikipedii (z sukcesem, bo sporo moich artykułów –
edytowanych anonimowo – trwa tam w niezmienionej formie i ma się dobrze, dużo z
nich się rozwija – co cieszy jeszcze bardziej), często próbowałem skłonić do
konwersacji na ten temat osoby na różnych blogach, czy forach (tu brak mi
satysfakcji – tematy siadały).
O ile koncept huczał mi już pomiędzy neuronami jakiś czas
temu, to decyzje podjąłem dziś i zrobiłem to spontanicznie. Zazwyczaj jest
inaczej – ale może to dobry znak? Kiedy piszę te słowa jest parę minut po
drugiej. O dziewiątej wstaję, herbata, parę stron książki – wkładam buciki i
lecę do pracy. Najpewniej linią 190 lub 512.
Mam nadzieję, że ów wstępniak napisany jest w miarę składnie
i nikogo nie odstraszy.
Pozdrawiam
i zapraszam do dzielenia się własną wiedzą i komentarzami.